• Powszechna Encyklopedia Filozofii
  • Lubelska Szkoła Filozoficzna
  • Katedra Metafizyki KUL
  • Encyklopedia Filozofii Polskiej
  • Strona O. Krąpca

Na skróty:




Mieczysław A. Krąpiec

Wybieraj dobro!

Człowiek mądry, dobry, roztropny jest w każdej społeczności źródłem jej siły. Stąd też i wychowanie zarówno w rodzinie jak i wychowanie permanentne, dokonujące się nie tylko w religijnych ośrodkach życia, ale w całym państwie zmierza, a przynajmniej winno zmierzać do wychowania i samowychowania człowieka uczciwego. Wielcy myśliciele ludzkości ciągle przypominają, że właśnie zadaniem państwa jest umożliwienie każdemu człowiekowi życia naprawdę ludzkiego. Życie naprawdę ludzkie dokonuje się u każdego człowieka nie poprzez jakieś specjalistyczne zajęcia intelektualne czy mechaniczne, ale przez to, co jest wspólne każdemu człowiekowi i młodemu, i staremu, i wykształconemu, i nie posiadającemu wykształcenia. Jest przecież coś wspólnego wszystkim ludziom, co przysługuje w sposób istotny każdemu człowiekowi. Tym czymś jest wolny wybór ludzkiego dobra dokonujący się w aktach ludzkiej decyzji.

Każdy bowiem z ludzi jest zdany na decyzję wyboru dobra lub zła w swym życiu indywidualnym, a także społecznym. Przypomniał to swojemu narodowi Mojżesz, gdy przed swą śmiercią powoływał się na Boga mówiącego: "Oto kładę przed tobą dobro i zło - wybieraj dobro, abyś żył! Wezwanie "wybieraj dobro, abyś żył" jest odwiecznym wołaniem Boga do człowieka; jest pierwszym głosem prawa naturalnego, prawa, którego treść "wybieraj dobro" przenikać musi wszelkie postacie praw, ustaw, rozporządzeń i to do tego stopnia, że odejście od wyboru dobra na rzecz dopuszczenia permisywizmu, zła jest już przekreśleniem podstawowych wartości prawa, ustawy czy też jakichkolwiek rozporządzeń.

"Wybieraj dobro, abyś żył" jest też niczym innym, jak spełnianiem samej sprawiedliwości wobec człowieka. W sprawiedliwości trzeba bowiem każdemu oddać to, co mu się należy. Każdemu z ludzi należy się jego ludzkie dobro umożliwiające dobre decyzje moralne, które stoją u podstaw każdego ludzkiego działania naukowego, moralnego, twórczego, gospodarczego czy technicznego. Nie wolno człowiekowi nie wybierać dobra, bo to jest zaprzeczeniem ludzkiej natury, człowieczeństwa, które może się rozwijać i osiągnąć ostateczny swój cel jedynie przez wybór dobra, a więc przez ludzkie racjonalne decyzje, które musi podejmować każdy człowiek. Człowiek jest wtedy mądry, roztropny, szlachetny, gdy doskonali się w przedsiębraniu dobrych decyzji indywidualnych, a także społecznych. - Tu jest powszechny apel wyborców do wybranego parlamentu, aby w swoich decyzjach wybierali dobro, czyli byli sprawiedliwi dla narodu tyle razy krzywdzonego i to na różne sposoby.

Sprawiedliwość wymaga, aby oddać człowiekowi to, co mu się należy. Polskiemu narodowi należy się przede wszystkim, aby on nadal istniał i mógł w swym działaniu realizować dobro we wszystkich porządkach ludzkiego życia. Jest wiele porządków w naszym życiu: naukowy, gospodarczy, społeczno-organizacyjny, ale u podstaw wszystkich tych porządków stoi podstawowy porządek: bycia człowiekiem, bycia człowiekiem-Polakiem, bycia człowiekiem-Polakiem-rolnikiem, posłem, naukowcem, kupcem i tak dalej. Realizowanie się człowieczeństwa jest zawsze w realizowaniu się dobra, dokonywanego w naszych aktach decyzyjnych, od których to decyzji nie ucieknie nikt, kto jest człowiekiem.

Porządek bycia człowiekiem, dzisiaj ukazujący się powszechnie w postaci głoszonych praw człowieka, nie może się spełnić, gdy się zatraci sens życia ludzkiego. Stąd podstawowym obowiązkiem i jednostkowym, i społecznym, w tym wypadku obowiązkiem parlamentu, jest umożliwienie obywatelom, poprzez dobre prawodawstwo, zachowania sensu bycia człowiekiem, bycia człowiekiem-Polakiem; bycia człowiekiem, który wie, po co żyje przez tych lat kilkanaście do kilkudziesięciu. Sprawiedliwość wobec człowieka wymaga, by on przynajmniej nie zatracił sensu życia. Oczywiście wszystko to się wiąże z uznaniem Boga, z wiarą, z religią. Bez tego obszaru życia samo życie staje się ostatecznie bez sensu, bo nie posiada celu, bo w takim wypadku celem byłoby jedynie nie żyć, gdyż tak się - pozornie - kończy każde życie. Czy zatem sensem życia ma być ostatecznie "nie żyć"? To jest nonsens i absurd.

Niechże całemu narodowi i poszczególnym ludziom nie serwuje się takiego prawa, takich ustaw, które podcinają sens ludzkiego życia. Gdy się wyrwie z człowieka podstawowy nerw zachowania sensu życia pod pozorem jakichś natychmiastowych korzyści, dokonuje się destrukcji życia społecznego, narodowego. Każde prawo, każda ustawa, która uniemożliwia lub utrudnia wybór realnego dobra człowieka, jest ustawą godzącą w sens bycia człowiekiem.

Zatem trzeba, by każdy z nas i całe społeczeństwo ciągle dokonywało refleksji nad naszymi decyzjami: czy one zmierzają ku dobru i realizują nakaz "wybieraj dobro, abyś żył". Istnieją także i u nas prawa, które utrudniają konkretny wybór dobra. Takie prawa trzeba poprawiać i zmieniać, jak trzeba nieustannie korygować nasze osobiste decyzje. Tylko bowiem w aktach decyzyjnych realizujemy nasze człowieczeństwo. Czynić to musi każdy człowiek, w tym jest absolutna równość społeczna. Używajmy przeto rozumu i dobrej woli, by przez decyzyjne wybory dobra móc żyć i to żyć ostatecznie w Bogu.

O wolności i tolerancji

Przed laty Karol kardynał Wojtyła podczas swej wizyty w Stanach Zjednoczonych wyraził się znamiennie, wręcz proroczo: "Stoimy dziś w obliczu największej konfrontacji, jaką kiedykolwiek przeżywała ludzkość ... Stoimy w obliczu ostatecznej konfrontacji między Kościołem a anty-Kościołem, Ewangelią a jej zaprzeczeniem. Ta konfrontacja została wpisana w plany Boskiej Opatrzności; jest to czas próby, w który musi wejść cały Kościół, a polski w szczególności. Jest to próba nie tylko naszego narodu i Kościoła. Jest to w pewnym sensie test na dwutysiącletnią kulturę i cywilizację chrześcijańską, ze wszystkimi jej konsekwencjami: ludzką godnością, prawami osoby, prawami społeczeństw i narodów".

Obecnie jako alternatywę starej chrześcijańskiej kultury stawia się współczesny liberalizm głoszący, że "wszystko wolno". Owo "wszystko wolno" już od ponad dwustu lat wszczepia się w Europę, gdy pozornie człowiekowi gwarantuje się prawa, łącznie z prawem zabijania drugiego. Już z końcem XVII stulecia pod wpływem subiektywistycznych nurtów filozofii ogłoszono doskonałość człowieka, któremu "wszystko wolno". Zwichrowane teorie tak zwanych myślicieli francuskich (Kartezjusz, Rousseau) i angielskich (Hobbes) zaczęły propagować wizję człowieka-obywatela, człowieka oderwanego od rodziny, od naturalnych więzów, w których przychodzi na świat i się rozwija. Staje przed nami jednostka-obywatel jako twór doskonały, wyposażony we wszystkie prawa - wszystko mu wolno.

Człowiek taki nie jest jednak sam, bo jest obok niego drugi, tak samo doskonały obywatel, któremu także "wszystko wolno", jawi się rzesza ludzi doskonałych, obywateli, którym wszystko wolno. Co z tego wynika: jeden staje się zagrożeniem dla drugiego. Jeśli każdy posiada wszystkie prawa, łącznie z prawem zabicia drugiego, gdy mu drugi przeszkadza, to - miast społeczności ludzkiej - nastaje dzika horda wilków wzajemnie mogących się pożreć. Stąd wraz z taką wizją nowoczesnego człowieka zrodziło się powiedzenie, że homo homini lupus - "człowiek jest dla człowieka wilkiem". Jeśli każdemu wszystko wolno, to silniejszemu wolno więcej niż słabszemu. Trzeba zatem ograniczać taką wolność przez prawo i człowiek, któremu wszystko wolno, musi dobrowolnie wyrzec się dla państwa i jego władzy swoich praw, aby się nie pozabijać. Taki doskonały człowiek, któremu wszystko wolno, musi wejść w umowę społeczną, pozbawić się swych praw na rzecz suwerena - władzy, jednostkowej lub zbiorowej. Teraz władzy już "wszystko wolno", łącznie z prawem zabijania niepotrzebnych, słabszych, starców lub niemowląt w łonie matki czy ludzi okaleczonych lub niesprawnych. To wszystko zaczęło się mieścić w tak zwanym "państwie prawa".

Co zostało ludziom w stosunkach wzajemnych? Tolerancja! Tolerować drugiego, dopóki system władzy ostatecznie drugiego nie sprzątnie. Wszystko zostało postawione na głowie. Najpierw ci z władzy, którzy stali się głosicielami tolerancji, w praktyce życia codziennego stają się bezwzględnymi satrapami tak, że normalni ludzie niemal poczęli się modlić: "broń nas Boże od tolerantów liberalnych, bo im wszystko wolno, bo tolerancja to opuszczenie drugiego w potrzebie, bo taki jest system". Systemy tolerancyjne, płynące z umowy społecznej - a nie z naturalnych więzów rodzinno-społecznych, mogą sobie ustanowić jakiekolwiek prawa, bo im wszystko wolno, byle tylko w parlamencie zyskali liczbową większość. Wówczas można legalnie zabijać ludzi nienarodzonych, bezużytecznych produkcyjnie starców czy ludzi chorych, będzie można legalnie wyrzucić religię, nakazać naukowe kłamstwa, czyli wprowadzać naukową ideologię i "tolerancyjnie" nakazać schować się religii do zakrystii, tolerancyjnie usuwać krzyże - znaki zbawienia człowieka. To wszystko stale się realizuje w społeczności powstałej z umowy i kłamliwego obrazu człowieka.

Przecież człowiek stanowi właśnie byt społeczny, rodzi się w rodzinie, dojrzewa w rodzinie i nie jest jakimś tworem doskonałym o pełni praw i bezprawia, ale przeznaczonym do stałego doskonalenia się i stawania się człowiekiem przez wolny, ludzki wybór dobra. Drugiego człowieka nie toleruje się, lecz ma się go kochać, czyli wyświadczać mu dobro w myślach, słowach, uczynkach, bo wszyscy musimy sobie pomagać. W naszych uczynkach i w stosunku do drugiego, i do siebie jesteśmy przeznaczeni do spełniania dobra i nie wolno nam samym sobie ani drugiemu człowiekowi czynić zła. Tolerancja zła jest przecież współudziałem w pełnieniu zła. Ewangelia nakazuje, by drugiego człowieka, który czyni zło, upominać po bratersku i bronić się przed złem i złymi uczynkami łącznie z władzą społeczną, nawet kościelną.

Gdzież tu jest miejsce na współczesną tolerancję? Ona - jako tolerowanie zła - jest współudziałem w złu. Jeśli jednak ktoś czyni dobro inaczej niż ja - to chwała Bogu. Wydumaliśmy sobie tolerancję na tle zideologizowanej wizji człowieka i obywatela, wyzutego z naturalnych więzi rodzinno-narodowo-społecznych. "Tolerant" to człowiek, któremu wszystko wolno, gdyż ma pełnię praw i bezprawia, więc łaskawie pozwala drugiemu, by także z tego korzystał, pod warunkiem, że nie uszczupli własnych praw i bezprawia. Mamy w naszej kulturze chrześcijańskiej prawo i nakaz miłości bliźniego i czynienia dobra drugiemu w myślach, słowach i uczynkach. Obowiązuje nas to właśnie, a nie zideologizowane tolerancje, by naród był chrześcijański, realizujący dobro, a nie tolerancyjnie opuszczający drugiego w potrzebie.

Co tojest decyzja?

Nasze ludzkie życie jest spełnianiem i realizowaniem osobistych decyzji. W podejmowaniu decyzji wszyscy ludzie są naprawdę równi, albowiem każdy z nas, gdy działa, pracuje, spełnia i realizuje swe decyzje. One są tak różne, jak różne jest przez nie realizowane życie. Jedno wszakże jest pewne, że bez decyzji ze strony człowieka nie zaistnieje żadne jego działanie. Każdy z nas więc spełnia się jako człowiek, gdy podejmuje działanie. Decyzja jest niekiedy trudna i wymaga dłuższego namysłu, dobrze ją zatem pamiętamy, gdy na przykład przychodzi nam decydować się na wybór stanu lub zawodu, w którym chcemy żyć. Są też decyzje, niemal błahe, jakby na co dzień, jakby na każdą chwilę stanowione, gdy zamierzamy cokolwiek działać; bo bez zdecydowania się na takie czy inne działanie, na działanie lub nie działanie wcale nie można działać. Stąd decyzje doraźne o tym, z kim rozmawiać, jak rozmawiać; decyzje o tym, jak się zachować wobec drugich i wobec samego siebie stoją u źródeł naszych życiowych czynności. Człowiek wykonujący swe normalne życiowe czynności spełnia się i dojrzewa w swych decyzjach i poprzez swe decyzje czy te zasadnicze stanowiące o kierunku życia, czy te małe codzienne decyzje, poprzez które tak czy inaczej się zachowujemy.

Może nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, że poprzez nasze działanie wypływające z decyzji stajemy się albo lepsi, albo gorsi, że całkiem na serio albo zbliżamy się, albo nie do naszego celu; że stajemy się ludźmi albo uchylamy się od człowieczeństwa.

Czymże bowiem są nasze decyzje? Najogólniej to ludzki sposób i wybór życia, to wybór życia zarazem i rozumnego, i wolnego. Decydując się, jesteśmy świadomi, że stają przed nami ujawnione w poznaniu różne konkretne dobra, które możemy wybrać lub nie w naszym działaniu. Rozpoznajemy te dobra, jak na przykład kupno jakiegoś towaru, jak odwiedzenie chorego, jak udzielenie komuś pomocy. Jesteśmy ciągle jakby bombardowani informacjami i wizjami różnych możliwych dla nas konkretnych dóbr. Trzeba je rozeznać, czy są to rzeczywiste dobra prawdziwe, czy tylko pozorne; czy one pomagają czy szkodzą. Tylko bowiem rzeczywiste dobro nie szkodzi, pomaga i buduje, a pozorne dobra, chociażby były pociągające przez to, że dają przyjemność lub przynoszą doraźne korzyści, ostatecznie szkodzą człowiekowi i pomniejszają jego człowieczeństwo. Wobec tego nasza decyzja jest wtedy tylko dobra (w pełni ludzka), gdy dobrowolnie wybieramy i godzimy się na prawdziwe, nie pozorne dobro naszego działania. Poprzez dobre decyzje, wyzwalające dobre działania i sami stajemy się lepszymi, i drugim przysparzamy dobra. Działania nasze nie są jednak dokonywane w próżni, lecz w ludzkim kontekście - w rodzinie, szkole, sklepie, kościele. Każda decyzja służy więc do tego, by zarówno samego siebie budować i drugiemu pomóc być lepszym. Jesteśmy bowiem istotami społecznymi i każde nasze działanie służy nie tylko mnie osobiście, ale i drugiemu, i wszystkim ludziom.

Zadaniem społeczności rodzinnej, gminnej, państwowej, kościelnej jest pomaganie w dokonywaniu dobrych, ludzkich decyzji. Społeczności bowiem, w których żyjemy, mogą pomóc lub utrudnić dobre decyzje poprzez zafałszowanie prawdy o dobru; mogą pomóc lub zaszkodzić poprzez osłabienie wolności wyboru, gdy człowieka pogrążą w różnych uzależnieniach psychicznych, społecznych, chemicznych niwelujących wolność. Tutaj rola społeczności: rodziny, gminy, państwa, Kościoła jest ogromna, albowiem można człowiekowi pomóc, ale też można zaszkodzić. Szkodzimy drugim, gdy sami zaniechamy czynienia dobrze. Jeśli rodzina, szkoła, gmina, państwo nie pomaga w rozumieniu i widzeniu prawdy, to już szkodzi. Cóż dopiero, jeśli pozytywnie na różne sposoby fałszuje prawdę? Jeśli nie pomagamy drugiemu w zdobywaniu wolności, już szkodzimy i osłabiamy naszą wolność i nasze dobre decyzje. Człowiek jako istota społeczna nieustannie potrzebuje pomocy ze strony drugich, by samemu stawać się lepszym.

Musimy się zatem przygotować i zadbać o to, by poprzez instytucje społeczne, poprzez szkoły, poprzez prasę, poprzez instytucje, takie jak na przykład sklepy z alkoholami, nie szkodzić drugiemu. Wszystkich bowiem obowiązuje stara zasada: primum non nocere - "najpierw nie szkodzić". Szkodzimy drugiemu i sobie, gdy ograniczamy prawdę i fałszujemy dobro; bo przez to uniemożliwiamy ludzkie decyzje do realizowania dobra w działaniu człowieka. Nie jest więc obojętny program w szkołach, nie są obojętne zafałszowane w telewizji i radio informacje, nie są obojętne reklamy, propaganda, partie, sklepy z alkoholami, apteki z artykułami nie dla zdrowia. One mogą albo umożliwić dobre decyzje i dobre ludzkie działania, a przez to dojrzewanie do pełnego człowieczeństwa, albo utrudnić lub nawet uniemożliwić dobre decyzje, bo człowiek jest zależny w swych decyzjach od warunków poznania prawdy i dobra.

Nadto jeszcze społeczności rodzinne, gminne, państwowe i kościelne muszą dla realizowania dobrych decyzji stwarzać zachęcające warunki w poznawaniu prawdy i umacnianiu wolności, albowiem człowiek otumaniony w poznaniu i w wolnym działaniu uzależniony od swych wad i od używek nie spełni się jako człowiek rozumny i wolny, źle się przygotuje na ostateczną decyzję w momencie śmierci, czyli przejścia do wieczności, na wybór Boga jako Dobra Najwyższego. To zaś jest przecież konieczne i do tego poprzez wszystkie decyzje ciągle się przygotowujemy. Ostateczna decyzja wyboru nie siebie samego lecz Boga jest spełnieniem się człowieka.



« powrót

Copyright © 2024 ptta.pl :: Wykonanie: Tomasz Żmuda